You are currently viewing Relacja z pierwszego spotkania projektu „Emanacja Rapsodyków”

Relacja z pierwszego spotkania projektu „Emanacja Rapsodyków”

Pierwsze spotkanie projektu „Emanacja Rapsodyków” przeszło już do historii.  W owo lutowe popołudnie w auli teatralnej Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej przy ul. Podzamcze na scenie i na widowni zasiedli wyjątkowi goście: artyści, badacze teatru i literatury, dziennikarze, przedstawiciele duchowieństwa, młodzi ludzie zainteresowani historią polskiej sceny. Jak wcześniej zapowiadaliśmy, w scenariusz tego przedsięwzięcia wpisana była wypowiedź-wspomnienie wspaniałej aktorki pani Haliny Kwiatkowskiej oraz wykład profesora Jacka Popiela.

Zainteresowanych szczegółowym opisem przebiegu spotkania odsyłamy do relacji zamieszczonej na stronie jednego z patronów medialnych projektu, portalu Franciszkańska 3.
Odbiorcom, którzy nie zdołali wówczas dotrzeć do krakowskiego seminarium, dedykujemy wspomniany wykład wygłoszony przez profesora Jacka Popiela.


Szanowni Państwo, czuję się zaszczycony siedząc obok pani Haliny Kwiatkowskiej. Mam świadomość, że dla historyka teatru to sytuacja bardzo szczególna, kiedy mówi się o jakimś wydarzeniu artystycznym i tuż obok, na scenie, siedzi współautorka tego przedsięwzięcia.

Pani Dominika wspomniała, że jestem autorem książek i wielu publikacji poświęconych Teatrowi Rapsodycznemu. Ta historia rozpoczęła się kiedyś, w przeszłości, kiedy wspólnie z obecnym tutaj Tadeuszem Malakiem wydaliśmy teksty Mieczysława Kotlarczyka i zarazem niezapomniane listy Karola Wojtyły do niego. Później była oczywiście monografia Teatru Rapsodycznego, a następnie monografia Danuty Michałowskiej oraz kilkanaście innych tekstów. Dla mnie największą satysfakcją jest fakt, że były one publikowane w Europie i na świecie w języku angielskim, francuskim i niemieckim, ponieważ to właśnie osoba Karola Wojtyły sprawiła, że zainteresowanie Teatrem Rapsodycznym daleko przekraczało wymiar naszego kraju.

Mam dzisiaj wprowadzić Państwa w pewną atmosferę towarzyszącą powstaniu i działalności Teatru Rapsodycznego z pierwszego okresu jego istnienia. Trzeba jednak wspomnieć o pewnych okolicznościach zewnętrznych związanych z latami okupacji. Sądzę, że gdyby ten teatr rodził się w innych warunkach, w innej atmosferze, to przybrałby inny kształt.

1 września 1939 roku sprawił, że młodzi ludzie, zafascynowani teatrem i myślący o nim w kategoriach teatru zawodowego znaleźli się właściwie w próżni artystycznej. Chyba nie trzeba przypominać, że po wybuchu wojny dość szybko Związek Artystów Scen Polskich wydał dokument, na mocy którego żaden prawdziwy polski aktor nie powinien występować w teatrach oficjalnych, czyli działających pod agendą niemiecką. W praktyce na wiele lat polscy aktorzy skazani zostali na niebyt. Dla aktora czas, kiedy nie może występować na scenie to jest pewnego rodzaju śmierć, także osobista. Siedzący tutaj na widowni artyści doskonale wiedzą, co znaczy miesiąc bez występu na scenie.

Te zewnętrzne okoliczności związane z wojną i okupacją sprawiły, że w Polsce „wymyślono” teatr podziemny, teatr konspiracyjny. Do dzisiaj, jak o nim, np. opowiadam obcokrajowcom, jest to dla nich zupełnie niezrozumiałe. Wielu wydaje się, że teatr oznacza konieczność oficjalnego funkcjonowania sceny i widowni, aktorów i publiczności.

Teatr Rapsodyczny, o którym mamy dzisiaj rozmawiać jest oczywiście jednym z kilku teatrów konspiracyjnych, które działały w latach okupacji w Polsce. Oczywiście, w świecie bardziej znany jest teatr Tadeusz Kantora, ale właśnie dzięki osobie Świętego Jana Pawła II Teatr Rapsodyczny pojawia się także w opracowaniach europejskich czy światowych.
Nim ten teatr zaistniał, to w Krakowie przed wojną działało grono osób związanych ze „Studiem 39”, założonym przez Tadeusza Kudlińskiego. Spotykali się, by realizować podstawy szkoły dramatycznej, aktorskiej i przygotowywali się do występów artystycznych w ramach „Dni Krakowa”, cennej inicjatywy epoki międzywojnia. Te występy miały być powiązane z plenerami krakowskimi: Barbakanem, Dziedzińcem Collegium Maius, Collegium Nowodworskiego itd. Kudliński marzył o tym, by przygotować grupę młodych artystów, którzy występowaliby regularnie w czerwcu właśnie w tych niezapomnianych  przestrzeniach.

Po wybuchu wojny, we wrześniu 1939 roku, to grono, nie mogąc oficjalnie występować, spotyka się w prywatnych mieszkaniach krakowskich, które były oczywiście o wiele większe od dzisiejszych M-2 czy M-3. Były tam dosyć dobre warunki do prezentacji artystycznych. Zebrani czytali teksty dramatyczne i poetyckie.

Te spotkania od pewnego momentu odbywały się pod patronatem jednego z największych aktorów polskiej sceny – Juliusza Osterwy, który podczas okupacji mieszkał w Krakowie, ale nie występował na scenach Krakowa, dostosowując się oczywiście do odezwy ZASP-u.

O tych spotkaniach dzisiaj nie będę mówił, bo to jest odrębne zagadnienie. Podczas tych rozmów i prób bardzo często przywoływane jest jedno nazwisko – Mieczysław Kotlarczyk. To nazwisko oczywiście najczęściej wymienia Karol Wojtyła i obecna dziś z nami Halina Królikiewicz, później Kwiatkowska. Uważali oni, że właśnie ten wadowicki artysta, bliżej nieznany młodym mieszkańcom Krakowa, byłby tym, który uformowałby to środowisko ku prezentacjom artystycznym związanym z pewnym określonym repertuarem.

Momentem przełomowym jest lato 1941 roku. Jak można przypuszczać, dzięki inicjatywie Haliny Królikiewicz i Karola Wojtyły Mieczysław Kotlarczyk zostaje sprowadzony do Krakowa i zamieszkuje u Wojtyłów przy ul. Tynieckiej 10.

Dość szybko, bo już w sierpniu 1941 roku, pojawia się inicjatywa, by spotykać się w gronie, które za chwilę stanowić będzie pierwszy skład Teatru Rapsodycznego. To pierwsze historyczne spotkanie odbywa się w mieszkaniu przy ulicy Komorowskiego 7 w Krakowie. Tak się szczęśliwie stało, że dzisiaj znajduje się tam na zewnątrz tablica, która każdym kolejnym pokoleniom będzie przypominała to miejsce. W tym właśnie mieszkaniu pp. Dębowskich 22 sierpnia 1941 roku dochodzi do pierwszego oficjalnego spotkania. Ta data uznawana jest za początek teatru, później nazwanego Teatrem Rapsodycznym. Mówię później, bowiem nazwa Teatr Rapsodyczny pojawia się dopiero po 1945 roku.

Jest wiele relacji z tego spotkania. Została wtedy wygłoszona płomienna mowa Mieczysława Kotlarczyka, zarysowująca idee teatru słowa, teatru nawiązującego do antycznych rapsodów, którzy chodzili i poprzez słowo opowiadali mitologiczne historie, dzieje przekazywane później z pokolenia na pokolenie. To spotkanie uformuje grupę, do której należą: Krystyna Dębowska, Halina Królikiewicz, Danuta Michałowska, Mieczysław Kotlarczyk, Karol Wojtyła. Świadomie wspominam te nazwiska, bowiem, oczywiście w swojej książce odnotowuję także inne osoby, które bywały na tych spotkaniach, ale to jest ta grupa, która pozostała najbardziej wierna Mieczysławowi Kotlarczykowi i stworzyła te podziemne, konspiracyjne spektakle.

Wybór pierwszego tekstu jest bardzo znamienny. To „Król Duch” Juliusza Słowackiego. To tekst, który świadczy o tym pokoleniu. We wszystkich swoich publikacjach to podkreślam. Dzisiaj, kiedy zalecam, żeby studenci uniwersyteccy z Wydziału Polonistyki przeczytali całego „Króla Ducha” mam problemy z egzekwowaniem lektury tego tekstu. Dla pokolenia pani Haliny Kwiatkowskiej, ludzi urodzonych około 1920 roku, to był tekst podstawowy, tekst z zakresu historii ducha, dziejów narodu polskiego, pewnych problemów irracjonalnych, metafizycznych wpływających na dzieje narodu. Ci młodzi ludzie czytali go wręcz do poduszki. Dla tamtego pokolenia to było coś fundamentalnego. Kiedy się o tym pamięta, to rozumie się dlaczego w następnych realizacjach ciągle powracano do tekstów romantycznych albo neoromantycznych. Mówię romantycznych, bo za chwilę Kotlarczyk sięgnie po Słowackiego, Mickiewicza, Norwida, a później pojawią się niesłychanie istotni dla tego pokolenia Wyspiański i Kasprowicz. „Hymny” Kasprowicza dla tego pokolenia były czymś więcej, niż tylko pięknym tekstem przeznaczonym do recytacji. Bo te teksty – o tym właściwie nie pisałem – nie były ważne tylko jako znakomity materiał interpretacyjny. Każdy aktor, kiedy się spotyka z takimi tekstami, ma świadomość, że jest to znakomite źródło popisów artystycznych. Dla Rapsodyków te teksty były ważne przede wszystkim z punktu widzenia myślowego, tego co przekazywały w sferze idei, myślenia o narodzie, o tradycji itd.

Pierwszy historyczny wieczór to 1 listopada 1941 roku i „Król Duch” Juliusza Słowackiego. Niezapomniana przestrzeń, która nie przypomina przestrzeni naszego dzisiejszego spotkania. Tam nie było sceny. To był  salon, z rodzajem zasłony, na której powieszona jest maska pośmiertna Słowackiego. Fortepian (w innych sytuacjach będzie pianino). Tutaj Pani Halina może potwierdzić, bo na ten temat krążyły różne wersje: czy zawsze było pianino lub fortepian. Swoista sceneria, która pokazuje jak bez rampy scenicznej można przedstawić wielkie widowisko. Na tym fortepianie stoi świecznik, leży księga „Króla Ducha” z legendarnego wydania Jan Gwalberta Pawlikowskiego. Wchodzi Mieczysław Kotlarczyk, zapala świecę, otwiera księgę i rozpoczyna się spektakl. Aktorzy znajdują się naprzeciw publiczności, kilkudziesięciu widzów, którzy znaleźli się w tym salonie pp. Dębowskich, nie dzięki plakatom czy informacji przekazywanej przez radio. Przecież, gdyby tak było to zapewne wszyscy znaleźli by się jeszcze tego samego dnia na gestapo, a później byli by wywiezieni do obozu czy rozstrzelani. To jest publiczność zaufana, gromadzona w tym salonie na zasadzie ustnych wici. I to, co jest najwspanialsze – ten styl rapsodyczny, który opiera się na przekazywaniu tekstu, ale w taki sposób, że aktorzy nie grają między sobą, nie budują relacji w oparciu o zwroty bezpośrednie do siebie, grają wyłącznie do publiczności teatralnej. Ten wieczór spotyka się z aplauzem zgromadzonej widowni, a po Krakowie – wiem to z relacji – zaczyna krążyć wieść o znakomitym młodym zespole, który się uformował pod wodzą Kotlarczyka.

Później pojawiają się kolejne spektakle. Apogeum tej pracy następuje w 1942 roku, kiedy w krótkich  odstępach czasowych Kotlarczyk ze swoimi współpracownikami realizuje historyczne premiery: „Beniowskiego” Juliusza Słowackiego, „Hymny” Jana Kasprowicza, teksty Cypriana Kamila Norwida i Stanisława Wyspiańskiego. Ta wspólna praca trwa do 1943 roku. Ostatnią premierą jest „Samuel Zborowski” Juliusza Słowackiego. Znowu tekst, którego dzisiaj właściwie nikt nie zna – nawet poloniści słabo go znają. Jest to tekst wielki z punktu widzenia dziejów polskiej literatury, myśli i filozofii. I wreszcie praca nad spektaklem, który nie dochodzi do skutku. Wydawałem kiedyś teksty Karola Hubera Rostworowskiego i żałuję, że do tej premiery nie doszło, bo miałbym zapewne wspaniały materiał. Myślę o pracy nad spektaklem opartym na „Miłosierdziu” i „Strasznych dzieciach” Karola Huberta Rostworowskiego, dramaturga bardzo ważnego w dwudziestoleciu międzywojennym, bardzo ważnego, także dla Kotlarczyka i Wojtyły.

Dlaczego do dalszych premier nie dochodzi? Powodów jest kilka. Nie wiem, czy nie najważniejszym jest fakt, że Karol Wojtyła wybiera Seminarium Duchowne. A ze wspomnień wszystkich Rapsodyków wynikało, że mimo iż prawdziwym duchem, prawdziwym ojcem, prawdziwy mistrzem tego teatru był Mieczysław Kotlarczyk, to jednak osoba Karola Wojtyły była współuczestnikiem tych najbardziej decydujących rozmów. Brak Wojtyły spowodował, że próby już nie przebiegały tak jak dotychczasowa praca.

Kolejne przyczyny to okoliczności historyczne, m.in. wybuch Powstania Warszawskiego oraz następne wydarzenia, o których pamiętają najstarsi krakowianie, a mianowicie przymusowe roboty, do których zostają zmuszeni wszyscy od 16 roku życia po 50-tkę. To powoduje, że praca teatralna właściwie ogranicza się tylko do spotkań niedzielnych, bo wcześniej Rapsodycy mogli spotykać się we środy i w soboty, kiedy to Niemcy skracali Polakom dzień pracy.

18 stycznia 1945 r. wkraczają Rosjanie i rozpoczyna się nowy okres, który otwiera kolejny, drugi etap w historii działalności Teatru Rapsodycznego. O nim zapewne mówić będziemy przy okazji kolejnego spotkania.


fot. IDMJP2Prof. dr hab. Jacek Popiel – profesor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa i teatrologii, nauczyciel akademicki  w Katedrze Teatru i Dramatu UJ i PWST im. L. Solskiego, członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, w latach 2011-214 członek Rady Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki, współzałożyciel Stowarzyszenia Sezony Teatralne, twórca i dyrektor artystyczny Festiwalu „Dramaty Narodów”. Autor ok. 200 prac: książek, artykułów i recenzji, poświęconych głównie historii dramatu i teatru polskiego XX wieku oraz dziejom szkolnictwa teatralnego. Najważniejsze publikacje książkowe: Sztuka dramatyczna Karola Huberta Rostworowskiego (Wrocław 1990); Dramat a teatr polski dwudziestolecia międzywojennego (Kraków 1995);  Historia dramatu. Antyk – Średniowiecze (Kraków 1996, II wyd. 2002); Los artysty w czasach zniewolenia. Teatr Rapsodyczny 1941-1967 (Kraków 2006 – książka nominowana do Nagrody im. J. Długosza); Teatr Danuty Michałowskiej. Od „Króla -Ducha” do „Tryptyku rzymskiego” (Kraków 2011). Dwukrotny laureat nagrody indywidualnej Ministra Kultury i Sztuki.  W 2008 r. otrzymał Złoty Medal „Gloria Artis” za  dokonania w dziedzinie kultury. W latach 1990-1993 dziekan Wydziału Aktorskiego a następnie prorektor i przez dwie kadencje (1996-2002) rektor PWST im. L. Solskiego w Krakowie. W latach 2002-2005 dyrektor Instytutu Polonistyki, następnie (do 2012) – dziekan Wydziału Polonistyki UJ (kierownik Katedry Teatru i Dramatu). Od 2012 r. Prorektor UJ ds. polityki kadrowej i finansowej.

Opracowała Dominika Jamrozy (pomysłodawczyni projektu, prowadząca spotkanie)

Fotografie: IDMJP2